fbpx
×

CDLXXXIV

nr katalogowy: 13

Gierowski Stefan

(ur. 1925)

CDLXXXIV
1982

Estymacja:

220 000–250 000 PLN

Cena wylicytowana:

160 000 * PLN

olej / płótno

100 × 70 cm

sygnowany, datowany i opisany na odwrociu p.g.: S. Gierowski | ob. CDLXXXIV | Warszawa 1982

Praca posiada certyfikat Fundacji Stefana Gierowskiego


Rok 1957 okazał się datą przełomową w dorobku Stefana Gierowskiego. Przy okazji wystawy w Zachęcie artysta zaczął numerować obrazy i zarzucił rozbudowane tytuły. Od tamtej pory konsekwentnie rozwijał cykl noszący wymowną nazwę „Obrazy”, a każde dzieło obdarzane było rzymską liczbą. Wynikało to z przekonania artysty o sile słowa, które sprawia, że odbiorca przestaje patrzeć na dany obiekt, zaspokajając swoją ciekawość zasugerowaną nomenklaturą. Wierzył, że jedyne słuszne jest myślenie obrazami. Nie należy jednak sądzić, że w zbiorze prac Gierowskiego zapanował pedantyczny porządek – jak podkreślał artysta chodziło mu o nadanie pewnej kolejności, a nie inwentaryzacyjną precyzję. Dlatego też niektóre prace opisywane były od razu po namalowaniu, a niektóre dopiero po jakimś czasie. Ta nieznaczna niefrasobliwość może nieco dziwić u artysty, który podejmował się takich zadań jak namalowanie ciszy i muzyki, czego przykładem może być „Obraz DXLVII” (1985) z Muzeum Narodowego w Warszawie.

Jako młody twórca skłaniał się ku kompozycjom figuratywnym, ale z czasem zaczął hołdować idei wydobycia ekspresji z kształtu, światła i barwy przy wykorzystaniu najprostszych zabiegów. W drodze intensywnych poszukiwań formalnych podjął się tworzenia malarstwa nieprzedstawiającego, uznając, że figuracja ogranicza go i nie pozwala mu na przekazanie treści o charakterze ogólnym, zawsze skupiając uwagę na konkretnym przedmiocie. Jego celem było zobrazowanie emocjonalnego przeżycia danego pojęcia lub idei. Wrażliwość na wysoce efemeryczną problematykę mogło wynikać w jakiejś mierze z fascynacji muzyką. Posunąwszy się do skrajnej redukcji elementów budujących kompozycję podjął się badaniu wzajemnych relacji panujących pomiędzy linią a kolorem. Analizował ich potencjał emocjonalny oraz wywoływane złudzenia optyczne.

„Malowałem, bo kierowała mną ciekawość malowania, za każdym razem chciałem zobaczyć TEN obraz. Ta ciekawość zrodziła się około 1955–1956 roku i wtedy podjąłem decyzję o wyborze malarstwa abstrakcyjnego jako mojej drogi. Decyzja nie wynikała z reakcji przeciw socrealizmowi, ani z niechęci do figuracji. Był to akt woli, płynący ze świadomości ograniczenia słów, języków, zdań, z wewnętrznego przekonania o możliwości porozumienia się obrazami. Było to poszukiwanie i znajdowanie właściwego obrazu. Wspomnienie wyboru ścieżki przez malarstwo abstrakcyjne przypomina mi wahanie między skupieniem się na sobie, a uważnością zewnętrzną. To jest też trochę jak z prądem w kontakcie, nie widzimy go, ale wiemy, ze on tam jest, że niesie energię”*.


Stefan Gierowski, red. Dorota Folga-Januszewska, Ząbki 2013, s.11.