nr katalogowy: 5
Estymacja:
240 000–260 000 PLNCena wylicytowana:
220 000 PLNolej, tusz, papier
61×43 cm
Proweniencja:
Wystawiany:
Reprodukowany:
Praca posiada certyfikat Fundacji Andrzeja Wróblewskiego.
Portretowana to Aleksandra Peterschein, po mężu Szuliga (17.12.1928–23.2.1992) zamieszkała w Wieliczce, potem w Krakowie, wraz z siostrą Ireną w latach 50. XX w. była modelką na krakowskiej ASP.
„Jako malarz Wróblewski tak naprawdę zaistniał dopiero po śmierci. […] Dla mnie, kiedy staram się rozumieć, czym jest tradycja polskiego malarstwa, Wróblewski jest jedynym ukształtowanym po wojnie prawdziwie oryginalnym polskim malarzem. Może są lepsi od niego, ale on jeden w całości zrealizował siebie samego i – wzorem wielkich artystów przeszłości – oddał swoje życie za sztukę. Nie można go porównać z nikim innym, ponieważ nikt poza nim w Polsce nie potrafił stworzyć obrazu, który byłby silniejszy i bardziej przekonywający artystycznie”. Artystę interesowało malarstwo figuralne (ugruntowane w rzeczywistości, we wnikliwej obserwacji i rozpoznaniu, choć metaforyczne), jak i abstrakcyjne (kompozycje Wróblewskiego często oparte były na figurach geometrycznych, oderwaniu od tego co widzialne oraz na silnym konturze). Od początku Wróblewskiego interesowało praktykowanie sztuki zaangażowanej, społecznej i uwikłanej w politykę. Odnosił się do traumy II wojny światowej, odnalazł się też w końcu w ideologicznej tematyce i stylistyce narzucanej przez ówczesną władzę, dla której socrealizm był narzędziem propagandy. Andrzej Kostołowski o twórczości artysty z lat 50. pisze w ten sposób: „Zawalenie się socrealizmu w 1955 roku i ruch »arsenałowy« nie znajdują we Wróblewskim antenata. Raczej nawet przeciwnie: Rozstrzelania drzemią w pracowni, a artysta jest otaczany aurą sztandarowego socrealisty. […] Wróblewski jest […] wówczas kameralnie poetycki, w fazie rodzinnego ciepła i rozwijającej się własnej wersji »nowoczesnego realizmu«, tj. tego, który działa uogólniającym skrótem i niema plakatowym kolorem, kładzionym w obrębie mocnych linii konturów figur. […] Ale często są w owych dziełach poblaski, cienie czegoś co jest niezbyt wesołe”. Ten „uogólniający skrót i niemal plakatowy kolor”, a także „poblaski, cienie czegoś co jest niezbyt wesołe” uwidaczniają się także w Dziewczynce na krześle – wyraźne, kontrastujące ze sobą, kładzione płasko kolory – jedynie czerwień i czerń – wybijają się, ale nie tłamszą dziewczynki, a raczej zdają się w sposób symboliczny podkreślać ujawniający się na jej twarzy smutek i niepewność. Postać jest odindywidualizowana i syntetyczna, pozostają tylko jej emocje wyrażone posępną i głęboką czernią oraz alarmującą czerwienią, które, choć intensywne, kładzione są w sposób niestały, tak, jakby w owych plamach barwnych miało odbijać się naturalizujące całość światło. Ostatecznie, różnorodna i wieloaspektowa twórczość Wróblewskiego, dla której fundamentami była nie tylko ideologia, ale i pasja, pociąg do eksperymentów malarskich oraz indywidualizm, pozwalają uznawać artystę za jednego z najlepszych i najbardziej rozpoznawalnych w Polsce. Być może istotą jest autentyczność: „Naga w swych pomyłkach i wielkości sztuka Wróblewskiego interesuje nas coraz bardziej. Dzięki niemu wiemy, jak bardzo mógł błądzić XX-wieczny artysta, aby jego nieostrożne kroki mogły stać się pożywką dla wyobrażeń stulecia. Ale do tego potrzebny był nie tylko bunt artystyczny, lecz przede wszystkim samoniszcząca prawda rozliczeń”.