fbpx
×

Kompozycja

nr katalogowy: 23

Rudowicz Teresa

(1928–1994)

Kompozycja
1958

Estymacja:

20 000–25 000 PLN

Cena wylicytowana:

28 000 PLN

technika własna, kolaż, płótno

51×45 cm

sygnowany na odwrocie: „Teresa Rudowicz | 1958”


 

Pod koniec lat 50. XX wieku artystka podczas pobytu we Włoszech zaczęła tworzyć kolaże, w których w malarski sposób łączyła ready-mades i pamiątki. Prace w tym okresie ujawniają szczególną wrażliwość na specyfikę materiału. Teresa Rudowicz wykorzystywała różne gatunki papieru, płótna, fotografie, fragmenty starych manuskryptów, kartki i znaczki pocztowe, elementy biżuterii czy gipsowe plakietki itd. Krystyna Czerni, historyczka sztuki, napisała, że w wyniku podróży do Włoch, w pracach Rudowicz zaczęły pojawiać się „[…] łacińskie rękopisy skupowane za grosze u włoskich antykwariuszy na Piazza Borghese, wycinki archiwalnych gazet, stare afisze, puste opakowania. A także ścinki materiałów: adamaszki, pasmanterie, tiule, fragmenty staromodnej garderoby, skrawki żakardowych tkanin z motywem włoskiej architektury – Colosseum, Łuk Hadriana […]”.

„W […] kolażach kompozycje pożółkłych, częściowo zapisanych papierów były naklejane na ciemniejsze, grafitowe, brązowe lub niejednorodne kolorystycznie, jakby przecierane tło. W miarę rozszerzania stosowanych materiałów i wprowadzania coraz »cięższych« materii: gipsu, plakiet czy blach, kolaże nabierały trójwymiarowości, a jednocześnie ich forma gęstniała, nie była już tak przejrzysta jak w tamtych pierwszych […] stawały się one ciekawsze, ale nie tyle plastycznie, ile z tego powodu, że wymagały większej uwagi, która pozwalała zidentyfikować rozmaite przedmioty i nazwać je po imieniu”. Ze skrupulatnie zbieranych i łączonych ze sobą kawałków i śladów przeszłości Rudowicz tworzyła spoza porządku obrazowego zostają zintegrowane z kompozycją dzięki zastosowaniu malarskich elementów. Kolorystyka pracy utrzymana jest w tonacji brązów i czerni, ale pojawiają się również jaśniejsze odcienie skrawków papieru. Teresa Rudowicz świadomie wykorzystywała sprzeczność między tworzeniem a przetwarzaniem „cytatu” z historii, niszczeniem źródeł a dawaniem im nowego, drugiego życia. Być może zabytki zniszczone i wcielone do pola obrazowego, paradoksalnie, mają większą siłę oddziaływania. Recenzja w „New York Times” tak opisywała wystawę Teresy Rudowicz i Mariana Warzechy w Zabriskie Gallery: „Zarówno paleografowie, jak i bibliofile mogą z niesmakiem popatrzeć na ich poczynania artystyczne, bo kolaże te powstały z fragmentów kart wyciętych ze starych książek i rękopisów. Są to bowiem kompozycje, które wykorzystują formalnie i obrazowo rękopisy i pożółkły pergamin. Pozostawiając na boku kwestię wandalizmu, możemy podziwiać warsztat artystów oraz finezję, z jaką stworzyli te prace”. Według Bogusława Schaeffera obrazy Rudowicz: „[…] mają […] w sobie coś z poezji: to w poezji nieważne są słowa, lecz interwały znaczeniowe pomiędzy nimi, owe wartości konsytuacyjne, które nie pozwalają wyszukanej poezji od razu zrozumieć, a które przemawiają właśnie przez swoją siłę pobudzającą; i rzeczywiście obrazy Rudowicz nie nadają się do komentowania – właśnie one nie; z całą pewnością dlatego, że jak już powiedziałem – są zbyt wieloznaczne, zbyt znaczące”.