nr katalogowy: 1
Estymacja:
120 000 – 160 000 PLNCena wylicytowana:
120 000 PLNpastel, papier,
60×45 cm
sygnowany l.d. „Witkacy 1927 X NP2 T.B + E”; p.g. pionowo, wzdłuż krawędzi, białą kredką: „Jadzia myśli!”
„Sztuczność portretów Witkiewicza jest więc programowa. Mówiąc »zły portret« należy zapytać, czy nie »celowo zły«? Postacie ukazujące swe twarze na kartonach, a wyrażające nudę, bezsilność wobec życia czy nienasycenie, lub zgoła nic nie wyrażające, są inne niż w życiu codziennym. Są namalowane. I tę konwencjonalność swoich prac Witkiewicz nie tylko ujawnia, ale podkreśla. »Sztuczny« portret Firmy wraz z całym rozbudowanym aparatem »udziwniania« uwydatnia fakt, że wszyscy chcą być kimś innym niż są: wykrzesać z jałowości własnego życia intensywność poznania, rozdymając psychiczne możliwości, które w sobie odczuwają. Jednocześnie te postacie portretowane zawierają dostateczną ilość cech indywidualnych świadczących o trafnej charakterystyce”.
Sam już życiorys Witkacego – od narodzin – kreślił się niezwykle interesująco: syn znanego architekta, ale i krytyka oraz teoretyka sztuki Stanisława Witkiewicza oraz Marii z Pietrzkiewiczów, nauczycielki muzyki; otrzymujący wykształcenie jedynie w domu, gdyż ojciec sprzeciwiał się nauczaniu w szkole, jako że miało ono tępić kreatywność i indywidualizm młodych ludzi. Już w bardzo młodym wieku Stanisław Ignacy Witkiewicz zaczął interesować się filozofią, pisać pierwsze dramaty, ale i skłaniać się coraz bardziej ku sztuce, by w 1905 roku rozpocząć studia na Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie. Początkowo uczęszczał do pracowni Jana Stanisławskiego, później Józefa Mehoffera, który stał się zarówno jego mistrzem, jak i przedstawicielem sztuki, wobec której należy się buntować. Świadomość przeciwdziałania zastanemu porządkowi, chęć wyrwania się ze stagnacji myślowej i ówczesnych mód przyświecała artyście niejako w spadku po ojcu, który uczył go wypracowywania i pielęgnowania własnych trybów postrzegania rzeczywistości. To ostatecznie doprowadziło do porzucenia uczelni przez Witkacego i oddania się podróżom, podczas których miał możliwość zetknięcia się ze sztuką europejską, która przeżywała u początku wieku zwrot ku awangardzie i wyswobodzeniu się z dotychczasowych norm.
„Szamotanina z samym sobą i tym, co aktualnie działo się w sztuce, trwać miała już odtąd stale. »Zrobiłem parę potwornych kompozycji i doszedłem do stanu ostatecznego zdenerwowania graniczącego z obłędem. Boję się, że już nie wrócę« – pisze w liście dwudziestoośmioletni artysta”.
W 1918 roku Witkacy wstąpił do szkoły oficerskiej w Rosji. Odbywająca się tam rewolucja przeraziła go jednak i wrócił do Polski, a burzliwy i odczuty na własnej skórze czas odcisnął wielkie piętno na powstającej sztuce. Związany z grupą Polskich Ekspresjonistów (później Formistów) zagłębił się w teorię Czystej Formy, która miała być ostatnią batalią o indywidualizm i metafizykę w sztuce. Mimo wypracowania całej metodyki Czystej Formy, nigdy naprawdę nie posłużył się nią całkowicie, nie poddał się własnej wizji sztuki, a jego twórczość nigdy nie zyskała miana abstrakcyjnej. Artysta był tego świadomy i już po roku 1923 uznał, że choćby próby praktykowania teorii Czystej Formy są nieproduktywne, postanowił zająć się sztuką stosowaną zakładając Firmę Portretową. To działanie ujawniło mu nowe możliwości, w których mógł się wyrażać: w ramach nowatorskich, wyrafinowanych i prześmiewczych warunków Firmy począł masowo wytwarzać portrety różnych kategorii, a w których wyrażał nastroje nie tylko portretowanych, ale i własne. Eksperymenty z formą, linią i motywami pozwoliły na stworzenie szeregu rysunków dających rozpatrywać się wciąż w granicach portretu tradycyjnego, a jednak daleko wychodzących poza granice odtwórstwa, normy czy konwencji.